wtorek, 11 marca 2014

Do pierwszej

klasy idzie moja starsza córka.
Jako sześciolatka bez wyboru,bo z pierwszej połowy roku.
Dziś w tej sprawie zebranie w szkole z Panią dyrektor i całą kadrą pedagogficzną...bo już od jutra przez 10 dni rekrutacja.
Moje nastawienie...optymistyczne muszę przyznac.Z zapewnień nauczycieli i samej p.dyrektor nie taki diabeł straszny...Wierzę...bo z natury tak mam,że zawierzam...do puki się nie sparzę...lekarzom,nauczycielom,ludziom.A przede wszystkim wierze z swoje dziecko.
Da radę.Pewnie,że mam obawy...ale nie pod względem edukacji...raczej pod względem emocji.Straszny z niej wrażliwiec...jest skryta...nie lubi się wybijac...raczej stoi z boku...taki mały wnikliwy obserwator.Nie od razu nawiązuje znajomości...potrzebuje więcej czasu.Ale lubi dzieci.Ma przyjaciół.
Da radę...bo jest mądra,dostrzega więcej niż inni właśnie przez swoją wrażliwośc i obserwacje.
Takim dobrym doświadczeniem pod tym kontem było puszczenie jej na półkolonie...w ferie...gdzie pokonała stres...mimo ciężkiego początku-z płaczem...koniec był rewelacyjny...uściski czułe z Paniami i chęc powrotu...do tego miejsca.
Poza tym ona ma tyle chęci do nauki...do literek...uwielbia książki...teatr...rysowanie i kolorowanie-robi to świetnie.I gry...co teraz jest numerem jeden.
Będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz