sobota, 1 marca 2014

Starsza córka i półkolonie

Koniec.
Wczoraj zakończyły się półkolonie w których uczestniczyła moja starsza córka.Zorganizowane przez naszego księdza proboszcza...w domu parafialnym który z resztą sam założył gdy przybył do naszej dzielnicy.To człowiek pełen wartości,zmienił zupełnie moje nastawienie do kościoła...zbliżył na pewno,a może nawet nawrócił....i wiele też zrobił dla naszej mieściny.'
Jak było?Fajnie-tak mówi Gabrysia.
Ale pierwszy dzień był pełen emocjii...a nawet płaczu.Mój mały wrażliwiec.
Tuż przed wejściem na świetlice,po ściągnięciu bucików i kurtki...wybuchła.Jak ciężko mi było ją tam zostawic...bolało  patrzec na to jak próbuje tłumic emocje,powstrzymac łzy...a serce wyrywa jej z piersi...Lekko zawstydzona i przestraszona.
Wiem co czuła bo ja taka sama byłam...ale wiem też że musi próbowac...wierzyłam,że jej się spodoba.Wierzyłam w nią.I zostawiłam.
Cieszę się,że miałam racje.
Szłam z sercem na ramieniu o 14.00 by ją odebrac.Przywitała mnie z uśmiechem na buzi.Zadowolona i radosna.Moja dzielna dziewczynka.Pytałam z czyma ma problem,czego się boi...dzieci,miejsca pani?Odpowiedziała,że dzieci...bo ich nie zna,ma trudności z nawiązywaniem kontaktu...musi się najpierw oswoic i potrzebuje więcej czasu.
I tak było już do końca całe pięc dni.Byli grupą w kinie na "lego przygoda",byli na wycieczce na lotnisku,gdzie widzieli jak się przeprowadza odprawy,pokaz straży pożarnej...i wnętrze samolotu...
Co dziennie rysowali,grali w piłkarzyki...układali klocki...wychodzili na plac zabaw.Integrowali się ze sobą...i dobrze bawili.Gabrysia polubiła tamto miejsce,i o to mi też chodziła,będziemy chodzic co czwartek...polubiła też i panie...pożegnała je wielkim uściskiem...
A co najważniejsze na pewno przezwyciężyła pewną swoją słabośc.
Jestem dumna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz