poniedziałek, 27 stycznia 2014

piątek, 10 stycznia 2014

Obecnie L4

chorujemy...angina starszej.
Wczoraj lekarz.Wczoraj też walka z myślami.Dostałam L4 na nią do poniedziałku.Iśc nie iśc...ciągle dudniło w głowie.Pracuje ponad rok...dopiero i aż...Na zwolnienia nie chodziłam i nie zwykłam chodzic.Sama z gorączką na nocce byłam.Ale dzieci to inna sprawa...
Tak oczywiście jest mąż...ale tata to nie mama,no i na drugi dzień małżonek idzie do pracy a ty babo po dwóch nocka z rzędu nie odespanych rzecz jasna,miej siłę na opiekę nad marudzącym...zgoroączkowanym maluchem...
Nie wiem czy dobrze zrobiłam.Ale gdy zobaczyłam ją po powrocie z apteki wtuloną w tatusiową pierś...rozgrzaną ...a później gdy wczepiła się we mnie...nie umiałam inaczej...prosiła zostań mamo...i zostałam.Do poniedziałku jestem z nią...z nimi dwiema w domu i już.Inni chodzą na zwolnienia by nawet odpocząc...i niczym się nie przejmują,a ja mam jakieś zawsze obiekcje...zależy mi na tej pracy wiadomo ale życie jet ważniejsze.
Antybiotyk niestety w użyciu.W nocu gorączka 39.2...ona półprzytomna,ja też okłady na głowę i nurofen...Melutek się wybudzał,myślałam ze i ją rozkłada ale na razie odpukac ok.
Ranek spokojny...jak gdyby nigdy nic.Katar...głowa i brzuszek trochę pobolewa.Ale bawi się...

Orszak trzech króli



Byliśmy.Co prawda spóźniliśmy się na sam przemarsz królów...bo starszaczka koniecznie musiała dokończyc kolorowac kolorowankę(kolorowanie to hit)...ale na koncercie "arki noego" byliśmy.
Dwie panny na baranach rodziców śledziły co się dzieje na scenie.Było tłoczno lecz przyjemnie.Zaliczyliśmy nawet spotkanie rodzinne...niespodziewane ale jakże miłe.Fajnie było was zobaczyc.
Mam nadzieje,że w nowym roku widywac się będziemy częściej.:)





Wspominki poświąteczne

 były mikołajki...






i jasełka w przedszkolu....


Były prezenty,choinka i wielkie dziecięce radości...Jak to Gabrysia stwierdziła-"Mikołaj oszalał..."
Dla mnie te święta dziwne co najmniej...pełne zadumy...nad życiem...nad sensem i jego upływem...Jakoś mnie przygnębiły.Wigilia po raz pierwszy tylko z rodziną małżonka.Zawsze najpierw jechaliśmy do moich rodziców później wracaliśmy do teściów.W tym roku z różnych względów ten wieczór spędziliśmy na miejscu.I tu wielkie rozczarowanie...
Ale nie czas by o tym pisac.

było też kino...ale to już w nowy rok.
Pierwszy raz w owym miejscu dziewczyny wytrzymały...dwie godziny to trochę za długo jak na seans dziecięcy,te półgodzinne reklamy...ech.
Ale bajka godna polecenia.Podobało się.Gabrysia po dziesiejszy dzień każe sobie włączac piosenkę-"ulepimy bałwana"...