środa, 27 marca 2013

Śpi



Niewiniątko


Codziennośc




Tak wygląda błaganie o cyca...
Karmie...Czekam na sprzyjające warunki by odstawic bo już szlag mnie trafia...Dziś myłam dwa razy ścianę-kredki w użyciu...Amelia wszędzie wlezie...zaplami...pogryzmoli...nafajda...Nie nadążam.Dom cały w plamach...na ścianach...podłodze...zlewie...wannie...w każdym miejscu...ile bym nie sprzątała,,,huragan Amelajda wszystko zniszczy...i Jeczy...wrzeszczy...płacze....marudzi....
Totalna destrukcja...szarańcza-dzieci...zmiata wszystko na swojej drodzę...łącznie z moją chęcią do życia...
Dre się...dre codziennie i boli mnie to,ale powtarzanie po 6 razy tego samego...doprowadza mnie do szału...próbuje...staram się...liczę do dziesięciu....w kościele modle się by Bóg...dał mi więcej siły....by mi pomógł...i udaje się raz drugi...trzeci...ale i tak w końcu się łamię...i zaliczam klęskę... One w ogóle się nie słuchają,i o ile Amelkę mogę tłumaczyc bo mała z Gabrysia jest gorzej niż było...
Ani na chwilę nie mogę usiąśc...jak są we dwie...co chwile trzeba latac bo jak nie tańczą po stole to kombinują tylko jak by sobie krzywdę zrobic...Czego efektem jest wczorajsza śliwa tuż koło oka Gabki i ryk...
Nie lubię Gabrysi odbierac z przedszkola...gdybym mogła zrzucic to na kogoś innego....ale nie mogę...Afera goni aferę.Dziś np.zrobiła protest i nie chciała się ubierac...jęczenie...marudzenie...weto,,,co doprowadza do gotownia się flaków w moim brzuchu...
W końcu jak się zdecydowała i już założyła buty stwierdziła,że jej się chce siku...słabo mi się zrobiło...poszła...przyszła...i od nowa...a w domu?
Nie daj Boże będzie ostatnia w drzwiach...biada nam wszystkim!!!I od progu sto życzeń do,sto żądań...pretensji...
Kiedy będzie normalnie...?czy będzie...

Pijak





Występ














Stroje jak zwykle uszyte przez Panie przedszkolanki...Jestem pod ogromnym wrażeniem...a dzieciaki świetne.Widac postępy...to jak urosły...jak się rozwinęły.
Gabka zadowolona a ja dumna...

piątek, 15 marca 2013

O przedszkolu

Są sytuacje które mnie wkurzają.
Od jakiegoś czasu Gabryjela idąc do przedszkola mówi:
-mamo ale ja chce wziąc kolorowankę i flamastry...zapakuj mi w taką małą reklamówkę...
Bo Natalka ma...
Hm.Wiem że nie można przynosic zabawek do przedszkola,nie ma nawet już piątkowego rytuału gdzie każdy przedszkolak mógł wziąc coś swojego.Ale ok.Zapakowałam,raz drugi...rzecz jasna pytając Pani przed wejściem czy można...Oczywiście plastyczne TAK...
Ale sytuacja się powtarza i powtarza...A dziewczynka o imieniu Natalka wciąż przynosi coraz to różniejsze rzeczy...gadżety...itp...
Przedwczoraj rano w rozmowie z drugą Panią przedszkolanką dowiedziałam się że już zwróciły na to uwagę rodzicom ów dziewczynki,że jest to nagminne i i nnym dzieciom jest przykro zwłaszcza że Natalka dzielic się nie lubi...
Więc gdy wczoraj Gabka chciała wziąc swoją reklamóweczkę...wytłumaczyłam,że Pani Renia powiedziała,że nie wolno...i że Natalka też już nie może,po czym co?....
Zachodzę do przedszkola,a przy stoliku...rozłożone kredki...w wielkim blaszanym pudełku...kolorowanki...itp...rezc jasna Natakli.
A moje dziecko tak na mnie spojżało,że aż serce w gardle poczułam...
Mówię do przedszkolanki szanownej,co to ma byc...?Jak ja wyglądam teraz w oczach mojego dziecka...albo przestrzegamy wszyscy zasad albo niech dzieciaki robią co chcą...
Po prostu tak się nie robi...
Cała sytuacja na szczęście została wyjaśniona na forum wszystkich dzieci że nie wolno...i że Panie będą uprzedzac o dniach plasycznych...w których każdy sobie coś przyniesie...
Dzieci lubią miec tam coś swojego...Moja Gabrysia też...czuje się pewniej...poza tym co mnie zaskakuje,już tam w przedszkolu tworzą się kliki...Jest grupa zwłaszcza dziewczynek rodziców z kasą...które są pewne siebie...aż nader...i trzymają się razem...nie dopuszczając inne...
Wiadomo każdy ma prawo dobierac sobie sam osoby do towarzystwa...dziecko też...jednak Panie powinny jakoś trochę interweniowac...bo przynajmniej u nas w grupie mocno się to zaznacza...



Nie rozpieszcza nas

ostatnio życie...
Właśnie wychodzę z jelitówki...Małżonek też przeszedł...zaraził mnie,na szczęście dzieci się trzymają,może dzięki szczepionką na Rota...nie wiem ale Bóg zapłac za to?
Dwa dni męki pańskiej...nie wyobrażalny wysiłek zaprowadzenia dziecka do przedszkola w takim stanie.Rzecz jasna z drugim uwieszonym przy boku...trzymanym jedną ręką bo druga musi byc Gabki...po schodach...na górę,słabo...rozbieranie...gorąco...słabo...heroizm...to cud że naie padłam tam na twarz...
Odbiór oczywiście ten sam skład...Na teściówkę nie było co liczyc bo jakaś pompa ciśnieniowa w Lidlu była do studni i trzeba było z rana wywiac by byc pierwszym pod sklepem...
Nigdy wcześniej  owy stan zatrucia mnie nie nawiedził,połączony z dreszczami...łamaniem w kościach i ogólnym rozbiciem...odjazd...myślałam że umrę...małżonek jak zbawiciel po pracy przyszedł z odsieczą...ukłony w jego stronę tym razem...
Wczoraj jeszcze nocka...ledwo przeżyłam,powrót szósta...dzieciaki oczy szeroko otwarte...więc se nie przysnęłam...ale po powrocie z przedszkola przytuliłyśmy się z Melusią i nawet nie wiem kiedy odpłynęłyśmy obie...
Los nie rozpieszcza...
Koks się skończył...kasa...auto...coś się tam wygięło czy wgięło,pod zderzakiem trzeba wymienic...300zł...
Ja nie mogę się pozbierac po tej jelitówce...najgorsze już za mną ale żołądek nadal boli...jedyna zaleta z tej przypadłości to fakt utraty wagi...i dojście do 59...Myślę że naet będzie mniej bo wciąż nie mogę jesc...



piątek, 8 marca 2013

Dzień kobiet

a ja mam mega doła...
już żygam tym mówieniem,że nie daje rady...choc tak jest,że jestem zmęczona...ale tak jest,że brak mi czasu dla siebie i takie tam...żygam tym......choc tak w rzeczywistości jest...
ja chyba jestem nienormalna...w kółko to samo uczucie...
czuje że zawodzę własne dzieci...i to jest nagorsze...nie umiem,zwłaszcza starszej zorganizowac czasu...gdy jest w domu...ciągle słyszę-mamo nudzi mi się...a mi szczerze,nie chce się szukac złotych rozwiązań...i zabaw...nie chce mi się i już...denerwuje mnie że nie umie sama zając się sobą...
marzę by wszyscy dali mi święty spokój...marzę by nie robic nic...by nikt ode mnie nic nie chciał...bym nie musiała wstac...ruszyc nawet palcem...Czuje wobrzydzenie do siebie i do swojego życia...
Jestem złą matką...krzyczę...rozstawiam po kątach i wymagam...nie uśmiecham się..nie umiem inaczej,nie chce mi się...to wymaga siły której ja już w sobie nie znajduje,to wymaga wsparcia którego ja nie posiadam z żadnej strony...mam wszystkiego po dziurki w nosie...i to że tak jest jeszcze psychicznie mnie dobija...poczucie winy...jest ogromne...chciałabym uciec...