piątek, 10 stycznia 2014

Obecnie L4

chorujemy...angina starszej.
Wczoraj lekarz.Wczoraj też walka z myślami.Dostałam L4 na nią do poniedziałku.Iśc nie iśc...ciągle dudniło w głowie.Pracuje ponad rok...dopiero i aż...Na zwolnienia nie chodziłam i nie zwykłam chodzic.Sama z gorączką na nocce byłam.Ale dzieci to inna sprawa...
Tak oczywiście jest mąż...ale tata to nie mama,no i na drugi dzień małżonek idzie do pracy a ty babo po dwóch nocka z rzędu nie odespanych rzecz jasna,miej siłę na opiekę nad marudzącym...zgoroączkowanym maluchem...
Nie wiem czy dobrze zrobiłam.Ale gdy zobaczyłam ją po powrocie z apteki wtuloną w tatusiową pierś...rozgrzaną ...a później gdy wczepiła się we mnie...nie umiałam inaczej...prosiła zostań mamo...i zostałam.Do poniedziałku jestem z nią...z nimi dwiema w domu i już.Inni chodzą na zwolnienia by nawet odpocząc...i niczym się nie przejmują,a ja mam jakieś zawsze obiekcje...zależy mi na tej pracy wiadomo ale życie jet ważniejsze.
Antybiotyk niestety w użyciu.W nocu gorączka 39.2...ona półprzytomna,ja też okłady na głowę i nurofen...Melutek się wybudzał,myślałam ze i ją rozkłada ale na razie odpukac ok.
Ranek spokojny...jak gdyby nigdy nic.Katar...głowa i brzuszek trochę pobolewa.Ale bawi się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz